Powołani do miłości… |
Wpisany przez TOMASZ32-VAD |
wtorek, 12 lutego 2013 23:06 |
Otrzymałem maila od Siostry Marii z dwumiesięcznika „Miłujcie się” z namiarami na You Tube – na konferencje ks. bpa Edwarda Dajczaka, wygłoszone w Łodzi do kapłanów (Bp. Edward Dajczak w Łodzi /1/, /2/, /3/). Przed 15 laty miałem możność poznać ks. Biskupa na Skałce w Krakowie, więc nie miałem wątpliwości, że to jego łódzkie wystąpienie musi być nie tylko interesujące, lecz również ważne. Przeczytałem je jednym tchem. Dotyczy nowej ewangelizacji i mentalnych barier jakie istnieją między ‘nowym pokoleniem’ młodych ludzi oraz duszpasterzami.
Dysonans pokoleniowy językowo-mentalny sprawia, że katecheza przestała być głoszona zrozumiale dla współczesnego pokolenia młodych, które ukształtowane zostało na nowej mentalności elektronicznej. Mówienie o Jezusie i o wierze językiem sprzed co najmniej kilku dekad jest niezrozumiałe, nie dociera do młodych, a powiększa jedynie chaos informacyjny i zagubienie na drodze poszukiwania wartości, prawdy, przede wszystkim relacji osobowych człowieka z Bogiem, opartych na autentycznej, żywej miłości.
Stanął mi przed oczyma nasz wieruszowski kościół, nasza parafia. Nie dawno przecież, bo przed 2 tygodniami zakończyliśmy odwiedziny kolędowe i problemy wiary wieruszowskiej społeczności wciąż w mej pamięci są bardzo żywe. Bez trudu zidentyfikowałem się z myśleniem i konkluzjami bpa Dajczaka, pomimo geograficznej odległości między jego nadmorską, koszalińsko kołobrzeską diecezją a naszą maleńką parafią na peryferiach diecezji kaliskiej.
Dlaczego za Jezusem chodziły tłumy? – Jego słuchacze odczuwali, że Jezus ich kocha, jest autentyczny, mówi do nich ich językiem, który rozumieją i o sprawach, których choć do końca nie pojmują, przyjmują jako ważne. Bo skoro o nich mówi ten niezwykły Nauczyciel patrząc im w oczy, bez dwuznaczności, kpiny, to muszą to być sprawy ważne. Pytam więc siebie: Dlaczego kościoły pustoszeją? Dlaczego coraz mniej młodzieży przychodzi na Mszę św.? – Bo w poszukiwaniu sensu życia współczesny świat składa nam tak gigantyczną liczbę ofert, że nie wiemy, o co w tym wszystkim chodzi, nie umiemy się odnaleźć, rozpoznać i dokonać wyboru drogi na całe życie. I każdy z nas poszukuje świata pięknego i poszukuje kogoś, kto mnie nie oszuka, nie zawiedzie, kto obdarzy mnie bezwarunkową miłością.
Wczoraj na pogrzebie ś. p. Jana, naszego parafianina, kościół był wypełniony po brzegi, atmosfera była niezwykła, większość uczestników uroczystości przyjęła Pana Jezusa do serca i tyle było widocznych i odczuwalnych oznak miłości do zmarłego. Dlaczego? Pytając kim i jakim był ś. p. Jan otrzymałem od kilku osób odpowiedź – to był człowiek, który kochał. A więc tak jak Jezus, za którym chodziły tłumy…? Ten pogrzeb uświadomił mi jak bardzo człowiek potrzebuje ludzkiej miłości, życzliwości, autentyzmu, prawdziwości.
Jednakże wciąż nadmiarem miłości, wiary i ufności nie grzeszymy. Musimy znowu nauczyć się kochać. Może nas tego nauczyć Bóg.
Dlaczego rybacy byli zaskoczeni obfitym połowem, o którym mówi dzisiejsza Ewangelia? Ogarnęło ich bowiem osłupienie, gdy sieć napełniła się dorodnymi rybami! Jako fachowcy od ryb wiedzieli, że ten połów, to coś niemożliwego. Ale Szymon Piotr był pewien, że ten połów, to nie żaden zbieg okoliczności. Wiedział, że takie wydarzenia normalnie się nie zdarzają. Serce mu jednak mówiło, że za tym obfitym połowem stoi Jezus dlatego, że on uwierzył Jego prośbie, posłuchał Go, bez sprzeciwu wykonał Jego polecenie. I my, jeśli jeszcze nie dość wierzymy, to musimy Jezusowi zaufać, a owoce naszej pracy, wysiłku przerosną oczekiwania.
Są sytuacje, kiedy Bóg pozwala człowiekowi dotknąć i doświadczyć Jego mocy, wspaniałości i świętości. I zdarza się, że jesteśmy świadkami i bezpośrednimi uczestnikami niezwykłych Jego znaków. Wówczas może odczuwamy lęk, bo rozpoznajemy swoją małość, nędzę, grzeszność i bojaźń. Gotowi jesteśmy zawołać wraz z Szymonem Piotrem: „Odejdź ode mnie, Panie!”, albo nawet wypowiedzieć słowa przerażenia, jak prorok Izajasz: „Biada mi!”. Chociaż Szymon zawołał: „Odejdź!”, to przecież jego serce z całą pewnością trzepotało z radości jak złowione ryby w sieci, mówiło coś wręcz przeciwnego: ‘Pozwól mi zostać z Tobą, Panie, nie odchodź, chociaż jestem grzesznikiem’. Bóg chce nas pociągnąć ku sobie, w głębi naszego serca to pragnienie jest bardzo mocne. Wielkość Boga zaskakuje, zdumiewa, ale On składając nam rozmaite propozycje nigdy nie niszczy naszego człowieczeństwa. Dlatego też, pomimo lęku Szymon z odwagą wyznał, że jest grzesznikiem i odczuł, że Jezus, mimo to, nie odrzucił go, okazał życzliwość i akceptację. Boga, tego, który mnie kocha, nie trzeba się lękać, nawet gdy jestem wielkim grzesznikiem o elektronicznej mentalności.
Jeśli zaufasz Bogu i powierzysz Mu siebie, On usunie twój lęk i wszelką twoją grzeszność przebaczy, wymaże. Taka jest miłość Boga: On każdemu z nas pragnie dać szansę nowego życia, nie chce nas poniżyć, upokorzy
Błogosławię wszystkich. o. Ludwik
|