"Szczęsny" celibat PDF Drukuj Email
Wpisany przez TOMASZ32-VAD   
niedziela, 01 września 2013 14:46

Nie wyobrażam sobie swojego życia w zakonnym kapłaństwie, bez celibatu. Wprawdzie czasami , jak to mawiał mój dziadek: „pompa ssie”, a ciało jak ciało reaguje (bo tak to wszystko Pan Bóg skonstruował), to jednak dzięki celibatowi „ofiara” staje się pełniejsza, a i na krzyżu łatwiej się wisi. „To jest ciało moje, które za was będzie wydane”… Czyż w tych słowach nie kryje się najgłębsza definicja celibatu?...

 

Celibat wybrałem świadomie i dobrowolnie. Nikt mnie do tego nie zmuszał. Chciałem zostać księdzem, oddać Panu wszystko, co najbardziej cenne, wartościowe, nie wyłączając daru płciowości, za który Najwyższemu jestem z serca wdzięczny. Bo to piękny dar. Teraz realizuję go w trochę inny sposób, niż małżonkowie. Nie podejmuję aktów seksualnych z ukochaną kobietą-małżonką. Nie biorę czynnego udziału w „akcie stwórczym” Boga, przekazując życie swojemu potomkowi. Nie przeszkadza mi to w byciu normalnym mężczyzną, wręcz przeciwnie – z biegiem czasu odkrywam coraz bardziej, jak przebogata jest nasza „męska natura”. Ile w nas, mężczyznach, tkwi gdzieś tam w środku wrażliwości, gotowości do poświęcenia, siły do walki, zdobywania w imię najwyższych wartości, tego, co słuszne i szlachetne…

 

Wiem też jedno, że mając żonę i dzieci u swojego boku, nie mógłbym angażować się w stu procentach w to wszystko, co teraz, jako ksiądz robię. Celibat nie jest dla mnie „wyborem bezżeństwa”. To definicja uproszczona. Celibat jest „dobrowolnym, opartym na łasce Bożej wyborem bezżeństwa ze względu na sprawy Królestwa Niebieskiego”. By tym „sprawom” z pasją się oddać i całkowicie poświęcić, rezygnuję (świadomy wszelkich możliwych konsekwencji) ze „sprawy” równie mającej swoje zakorzenienie w „Królestwie Niebieskim” czyli – małżeństwa. To nie jest łatwa decyzja. „Ale jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam”?... Zaś to, co w małżeństwie najcenniejsze, jak miłość cierpliwa, wierność, uczciwość i bycie ze sobą do końca, próbuję wcielać w życie jako kapłan. Różnie wychodzi (tak jak w małżeństwie), ale cel pozostaje ten sam – świętość, czyli głęboka jedność i przyjaźń z Tym, który „nas umacnia” i który „Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale życie wieczne miał”…

 

Do pastorów też się nie porównuję i błędem jest zestawianie (w dyskusji nad celibatem) posługi księdza katolickiego z posługą pastorów, bo to dwa różne światy. Wystarczy porównać ich obowiązki i posługę w perspektywie duszpasterskiej. Luter uciął wiele z tego, co w Kościele Rzymsko-Katolickim istnieje po dzień dzisiejszy, co też pozwala pastorom „działać na dwa fronty”. Choć znam wielu pastorów, którzy nam, katolickim księżom czasami zazdroszczą…

 

Że celibat „ciąży”… Czasami tak. Szczególnie, jeśli chodzi o sferę seksualną. Natura jest naturą. Ale o jednym mi Chrystus nieustannie przypomina: „Pamiętaj Rafale, Ja cię stworzyłem i Ja cię przy życiu podtrzymuję. A twoja natura pozostaje w moich stwórczych dłoniach. Dla Mnie, nie ma rzeczy niemożliwych”… Skoro tak, myślę sobie, to ten (nie)szczęsny celibat ma swój głęboki sens. I dla mnie osobiście, staje się on coraz bardziej „szczęsny”…

 

Jest jeszcze jedna ważna intuicja. Pragnę iść za Chrystusem. Próbuję Go naśladować, we wszystkim. A skoro we wszystkim, to także w wymiarze ludzkiej seksualności. Kiedy wypowiadam przy ołtarzu słowa: „„To jest ciało moje, które za was będzie wydane”… chce mi się płakać. Bo to jest tak bardzo prawdziwe. I Jego… I moje… W tych słowach kryje się najbardziej oczywista i jasna dla mnie definicja celibatu. Wcielana codziennie w życie, przez tysiące kapłanów na całym świecie. Dzięki Jego wspaniałomyślności i łasce…

 

 

 

AUTOR: Ks. Rafał J. Sorkowicz SChr

 

 

ŹRÓDŁO: http://www.sorkovitz.blogspot.com